
Ludzie bardzo szybko
przystosowują się do zachodzących w społeczeństwie zmian.
Jeszcze 10 lat temu ponad 3/4 Polaków nie miało nawet dostępu do
internetu. Dziś ponad 10,5 miliona zarejestrowanych kont klasyfikuje
nasz kraj jako 24. na świecie pod względem liczby użytkowników
Facebooka. Wiele rzeczy zmienia się bezpowrotnie. Media
społecznościowe coraz częściej stają się podstawową formą
zaspokajania naszych podstawowych potrzeb. Tymczasem psychologowie
zgadzają się co do jednego – stworzyliśmy pokolenie F., które
dziecinnieje i ma duże problemy z koncentracją uwagi.

Czas, w którym poznałem
żonę, wspominam z utęsknieniem i łezką w oku. Chodziliśmy do
tego samego liceum. Gdy w podstawówce przygotowywałem wypracowania,
wszelkich materiałów szukałem w bibliotece szkolnej lub
publicznej. W szkole średniej pojawiły się pierwsze komputery,
które na wszystkich robiły wtedy duże wrażenie. Dzisiaj cieszę
się, że miałem okazję poznać rzeczywistość, w której nikt nie
miał styczności z internetem. Brak źródeł zmuszał nas do
myślenia, a inteligencja była ważniejsza od ilości przyswojonych
„na sucho” informacji. Ze znajomymi toczyliśmy dyskusje o tym,
jakie mamy plany i marzenia zamiast ekscytować się ostatnią gafą
jakiegoś polityka lub talentem aktorskim braci Mroczków. Z
ostatnich badań wynika, że internet stał się czymś więcej, niż
środkiem do zdobywania informacji. Coraz więcej osób traktuje
kontakty zawarte w sieci na równi z relacjami, które łączą ich z
bliskimi. Gdzieś zaciera się granica między płytką wymianą
informacji a zaangażowaniem w poważniejsze znajomości. Facebook
stał się centrum życia towarzyskiego, szczególnie dla tych,
którzy mają problem z oddzieleniem zalet od wad popularnego
portalu. Zmianie ulega sposób, w jaki wymieniamy się
doświadczeniami i przekazujemy emocje. Jeżeli chcemy zwrócić na
siebie uwagę, sieć oferuje nam taką możliwość od ręki. Mamy
ochotę zerwać z partnerem? Nawet na myśl o uczynieniu tego
telefonicznie starsze pokolenia pukają się w głowę. Komunikatory
internetowe i media społecznościowe pozwalają nam na to bez
minimum wysiłku i osobistego zaangażowania w całą sprawę.
Akceptację otoczenia zastępują „lajki”, a nawiązanie nowej
znajomości zajmuje kilka sekund.

Rozwój technologii
internetowych wpływa również na
rzeczywistość prawną. W Stanach
Zjednoczonych sędziowie powszechnie korzystają z dowodów w formie
zdjęć zamieszczonych na portalach społecznościowych. Dużo
łatwiej stracić prawa do opieki nad dzieckiem, udostępniając
wszystkim zainteresowanym album z epickiej imprezy niż naprawdę
wyrządzając swojemu podopiecznemu krzywdę. Badania specjalistów
wykazały także dużo większą niechęć pokolenia F do normowanego
czasu pracy oraz standardowych, mniej elastycznych form zatrudnienia.
Całość tych wszystkich zachowań określana jest jako Facebook
Addiction Disorder, czyli Zespół Uzależnienia od Facebooka.
Użytkownicy są często przekonani, że inni są tak samo
zainteresowani ich życiem jak oni sami. Mogą nie tylko dawać
upust swoim narcystycznym zapędom, upiększając swój osobisty
profil, ale także podglądać innych. To pewnego rodzaju niepisana
konwencja, na którą wszyscy zarejestrowani wyrażają zgodę.
Dzięki niej można się poczuć atrakcyjnym, przebojowym i
interesującym, bo przecież każdy może zaprezentować się w
dowolnie wybrany przez siebie sposób. Każdy z nas ma w sobie
skłonności do ukrywania cech lub wydarzeń z życia, których się
wstydzi. W ten sposób tworzymy sobie fałszywe obrazy naszych
internetowych znajomych, a co więcej, odnosimy wrażenie, że
znajdujemy się w silnych i trwałych relacjach.

Ostatnio natknąłem się
na artykuł eksperta, który twierdził, że Facebook może służyć
za bogate źródło profili psychologicznych. Na ich podstawie łatwo
diagnozować stan psychiczny danej osoby, a nawet poważne zaburzenia
umysłowe. Przypomina to trochę wizytę u psychologa, gdzie
dobrowolnie selekcjonujemy fakty z naszego życia i dzielimy się
nimi z rozmówcą. Elizabeth Martin, doktorantka Uniwersytetu
Missouri, przeprowadziła wśród 200 studentów ankietę ze
standardowymi pytaniami dotyczącymi oceny własnych zachowań,
otwartości i łatwości nawiązywania kontaktów społecznych.
Następnie nakazano badanym wydrukowanie profili z Facebooka, z tym
że przed wydrukowaniem mogli oni ocenzurować wybrane przez siebie
informacje i wpisy. Szybko wyszło na jaw, że osoby mające problemy
z nawiązywaniem kontaktów umieszczały mniej komentarzy i brały
mniejszy udział w dyskusjach. Natomiast studenci, którzy zataili
część informacji na swój temat, wykazywali objawy urojeń.