Maj, majówki, juwenalia,
a na trasach coraz więcej młodych ludzi podróżujących
autostopem. Krzysiek, nasz kierowca, pamiętający szalone eskapady
na festiwale do Jarocina, lubi czasem wdepnąć w hamulec i
nieoczekiwanie zabrać na pokład kolejnego pasażera. Tym razem
trafiliśmy na Mateusza z okolic Olsztyna, który momentalnie
podchwycił temat naszej roboty i zaczął wypytywać co i jak, czy
się opłaca, czy mamy czas na sen i takie inne banalne pytania.
Gadka szmatka i te sprawy, ogólnie chłopak nie chciał dać za
wygraną i po pewnym czasie rozmowa stała się nużąca. Na tyle
nużąca, że zaczynałem mieć go za idiotę. Myliłem się. W
pewnym momencie wyskoczył z najdziwniejszym pytaniem jakie
słyszałem: „Czy dobry handlowiec zatańczy nago, aby przyciągnąć
do siebie klienta?”. Niby banał, bo przecież nie od dziś
wiadomo, że ze sprzedaży żyjemy i ogólnie człowiek jest zdolny
do wszystkiego, aby tylko upchnąć kolejną „parę gaci”.
Wróciłem do mieszkania,
siadłem przed telewizorem, ale to pytanie wciąż nie dało mi
spokoju. Czy faktycznie zatańczy nago? I czy faktycznie dobry?
Wiadomo, że nie każdy ma w sobie tyle odwagi, i że nie posunie się
do tak spektakularnych czynów. Trzeba tylko pamiętać gdzie jest
granica dobrego smaku. Łatwo bowiem opowiadać kosmiczne historie o
chorobach bliskich osób, tak aby potencjalny klient uwierzył, że
go też może spotkać taka sytuacja, ale jeszcze trudniej sprzedać
coś używając do tego wyłącznie uczciwych technik sprzedaży.
A czy ja zatańczyłbym
nago? Owszem, ale wyłącznie dla pięknych klientek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz