Rzadko się zdarza, abym rozpoczynał nowy tydzień wolnym poniedziałkiem. No cóż, darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby prawda? Po weekendowych przebojach i ogromnym stresie związanym z wielkim eventem w Warszawie, pozwolono mi wyprostować nogi w swoim własnym łóżku, bez konieczności wczesnego wstawania i pojawienia się na zebraniu w siedzibie firmy. Dzięki temu miałem możliwość zrobienia tego na co akurat miałem ochotę. Miałem wyskoczyć do myjni, bo moje prywatne auto nie wygląda najlepiej, ale koniec końców wylądowałem w Gaju. Tak, tak... razem z koleżankami Marysią i Moniką, które tym razem w ramach wolontariatu miały opiekować się grupą psów.
Dwugodzinny spacer z bezpańskim zwierzętami podziałał na mnie lepiej, niż dwutygodniowy wyjazd do Egiptu. Jeśli dalej tak pójdzie, to dziewczyny swoim pozytywnym nastawieniem, zarażą całą firmę z prezesem na czele. Kto wie, może w przyszłości otworzymy jakieś własne schronisko dla zwierząt? Byłoby super!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz