wtorek, 1 października 2013

Koło... umysłowej tortury?

Powszechnie uważa się, że nie ma na świecie lepszych specjalistów od manipulacji niż przedstawiciele handlowi. To właśnie my jesteśmy uznawani za źródło zła wszelkiego, wciągania klientów w dożywotnie długi oraz najsprytniejszych oszustów wszech czasów. Krótko mówiąc, gorsi od nas są tylko lichwiarze. Postanowiłem więc zadać sobie nieco trudu, by udowodnić Wam, że nie taki diabeł straszny jak go malują, ponieważ sami okazujemy się naiwni w obliczu obcowania ze współczesnymi mediami.

Żyjemy w ciekawych czasach. Nasi rodzice i dziadkowie większość wolnego czasu spędzali aktywnie na świeżym powietrzu, poświęcali go rodzinie bądź po prostu czytali książki. W dzisiejszej rzeczywistości każdy z nas ma w sobie coś ze św. Tomasza Apostoła. Nie wierzymy w nic, czego nie widzieliśmy. Powiem nawet więcej – wierzymy we wszystko, co zobaczymy. Czasami myślę, że telewizor w domu oznacza większe zagrożenie niż kuchenka gazowa czy wadliwa kanalizacja. Nasz umysł jest na tyle plastyczny, że bardzo łatwo jest formować go na swoją modłę, jeśli posiada się jakąkolwiek wiedzę na temat perswazji lub innych technik marketingowych. Weźmy sobie za przykład teleturnieje. Każdy z nas je oglądał przynajmniej raz w życiu. Ci starsi z Was pamiętają pana Pijanowskiego i jego niezastąpioną asystentkę Magdę Masny w „Kole fortuny” albo Janusza Weissa w roli prowadzącego „Miliard w rozumie”. Czasy się zmieniły, poziom rozrywki również. Kiedyś na uwagę widza trzeba było sobie zapracować wyrafinowaną formą oraz treścią. Techniki realizacji nie były rozwinięte w takim stopniu, by sprzedać samo opakowanie. Dziś wysoką oglądalność osiąga się w inny sposób, w końcu ona stanowi priorytet w całym przedsięwzięciu.
 
W latach 50. w Stanach Zjednoczonych miał miejsce skandal związany z popularnym wówczas show pt. „21”. Gdy jeden z uczestników seryjnie wygrywał kolejne odcinki, zainteresowanie programem zaczęło gwałtownie spadać. Autorzy postanowili więc poddać przebieg rozgrywek pewnej manipulacji. Udostępnili pozostałym uczestnikom treści pytań, wskutek czego tamci odnosili kolejne serie zwycięstw. Cały przekręt wyszedł na jaw, sprawa natomiast miała swój finał w Sądzie Najwyższym. Na naszym podwórku co prawda nie przyszło nam oglądać aż tak żenujących spektakli, twórcy niektórych programów znajdowali jednak sposób na przyciągnięcie niczego nieświadomych ludzi, a przy okazji na znalezienie oszczędności w budżetach programów.

 
Jeżeli są wśród Was fani teleturnieju „Jaka to melodia?”, to zapewne pamiętają oni jego początki. Było to pierwsze w telewizji polskiej show z występem zespołu na żywo. Ludzie zgłaszali się do wzięcia udziału w programie na widowni nie tylko po to, by zobaczyć Roberta Janowskiego, ale również po to, by podziwiać całość od kuchni. Jak to wygląda dzisiaj? Wszystkie piosenki odtwarzane są z telebimów. Do występów zapraszane są znane na całym świecie gwiazdy i widzowi kręci się w głowie od natłoku wykonawców w każdym z odcinków programu. Całość jest jednak doskonale wyreżyserowana. Podobnie wygląda kwestia rundy trzeciej, gdzie kolejność utworów ustalono z góry, odbiorca jest natomiast po raz kolejny wprowadzany w błąd, by bardziej się emocjonować rozgrywką. Oczywiście metody te nawet nie umywają się do TVN-owskiego „Tańca z gwiazdami”, gdzie odbywała się masowa produkcja celebrytów z bardzo przeciętnych dziennikarzy i jednosezonowych aktorów. Nabijani w butelkę widzowie co tydzień słali setki tysięcy sms'ów, ekscytując się niskich lotów rozrywką. 
 
Jeszcze kilka lat temu ogromną popularnością cieszył się inny teleturniej tejże stacji. „Milionerzy” w swoim najlepszym okresie bili na głowę inne tego rodzaju programy. Poza standardowymi odcinkami emitowane były edycje świąteczne. Najbardziej rozpoznawalni pracownicy stacji grali w nich o pieniądze dla Fundacji TVN. Cel dość szczytny, ale zwróćmy uwagę na wykonanie. Oto pasjonat motoryzacji i gospodarz takich programów jak „Motoszoł”, „Turbo ring” i „Automaniak” Marcin Prokop na pytanie brzmiące: „Kalamitka, dawniej nieodzowna w każdym samochodzie, pełniła rolę:
A: smarowniczki, B:spryskiwacza , C: wycieraczki , D: skrobaczki” robi wielkie oczy i wije się niczym węgorz. Warto przypomnieć, że stawką pytania była kwota 500 tys. złotych, a po emisji programu wielu amatorów pod względem wiedzy z tej dziedziny twierdziło, że odpowiedź była banalna. Czarę goryczy przechyliła jednak gwiazda „Brzyduli” Julia Kamińska, która uparcie twierdziła, że doktor Judym romansował w „Lalce” z Izabelą Łęcką, „Chłopów” natomiast napisał Stefan Żeromski. Czyżby już nawet telewizja otwarcie lansowała hasło „Matura to bzdura”?

Mam nadzieję, że przytoczone przeze mnie fakty zwrócą Wam uwagę na to, jak trudno dzisiaj odróżnić prawdę od fałszu i nie ma to związku z wykonywanym zawodem. W takiej rzeczywistości przyszło nam żyć i jesteśmy narażeni na manipulację każdego dnia. Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, że sami stosujemy niektóre techniki. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz