
Żyjemy
w ciekawych czasach. Nasi rodzice i dziadkowie większość wolnego
czasu spędzali aktywnie na świeżym powietrzu, poświęcali go
rodzinie bądź po prostu czytali książki. W dzisiejszej
rzeczywistości każdy z nas ma w sobie coś ze św. Tomasza
Apostoła. Nie wierzymy w nic, czego nie widzieliśmy. Powiem nawet
więcej – wierzymy we wszystko, co zobaczymy. Czasami myślę, że
telewizor w domu oznacza większe zagrożenie niż kuchenka gazowa
czy wadliwa kanalizacja. Nasz umysł jest na tyle plastyczny, że
bardzo łatwo jest formować go na swoją modłę, jeśli posiada się
jakąkolwiek wiedzę na temat perswazji lub innych technik
marketingowych. Weźmy sobie za przykład teleturnieje. Każdy z nas
je oglądał przynajmniej raz w życiu. Ci starsi z Was pamiętają
pana Pijanowskiego i jego niezastąpioną asystentkę Magdę Masny w
„Kole fortuny” albo Janusza Weissa w roli prowadzącego „Miliard
w rozumie”. Czasy się zmieniły, poziom rozrywki również. Kiedyś
na uwagę widza trzeba było sobie zapracować wyrafinowaną formą
oraz treścią. Techniki realizacji nie były rozwinięte w takim
stopniu, by sprzedać samo opakowanie. Dziś wysoką oglądalność
osiąga się w inny sposób, w końcu ona stanowi priorytet w całym
przedsięwzięciu.

Jeżeli
są wśród Was fani teleturnieju „Jaka to melodia?”, to zapewne
pamiętają oni jego początki. Było to pierwsze w telewizji
polskiej show z występem zespołu na żywo. Ludzie zgłaszali się
do wzięcia udziału w programie na widowni nie tylko po to, by
zobaczyć Roberta Janowskiego, ale również po to, by podziwiać
całość od kuchni. Jak to wygląda dzisiaj? Wszystkie piosenki
odtwarzane są z telebimów. Do występów zapraszane są znane na
całym świecie gwiazdy i widzowi kręci się w głowie od natłoku
wykonawców w każdym z odcinków programu. Całość jest jednak
doskonale wyreżyserowana. Podobnie wygląda kwestia rundy trzeciej, gdzie
kolejność utworów ustalono z góry, odbiorca jest natomiast
po raz kolejny wprowadzany w błąd, by bardziej się emocjonować
rozgrywką. Oczywiście metody te nawet nie umywają się do
TVN-owskiego „Tańca z gwiazdami”, gdzie odbywała się masowa
produkcja celebrytów z bardzo przeciętnych dziennikarzy i
jednosezonowych aktorów. Nabijani w butelkę widzowie co tydzień
słali setki tysięcy sms'ów, ekscytując się niskich lotów
rozrywką.

A: smarowniczki, B:spryskiwacza , C: wycieraczki , D: skrobaczki” robi wielkie oczy i wije się niczym węgorz. Warto przypomnieć, że stawką pytania była kwota 500 tys. złotych, a po emisji programu wielu amatorów pod względem wiedzy z tej dziedziny twierdziło, że odpowiedź była banalna. Czarę goryczy przechyliła jednak gwiazda „Brzyduli” Julia Kamińska, która uparcie twierdziła, że doktor Judym romansował w „Lalce” z Izabelą Łęcką, „Chłopów” natomiast napisał Stefan Żeromski. Czyżby już nawet telewizja otwarcie lansowała hasło „Matura to bzdura”?
Mam nadzieję, że przytoczone przeze
mnie fakty zwrócą Wam uwagę na to, jak trudno dzisiaj odróżnić
prawdę od fałszu i nie ma to związku z wykonywanym zawodem. W
takiej rzeczywistości przyszło nam żyć i jesteśmy narażeni na
manipulację każdego dnia. Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego,
że sami stosujemy niektóre techniki. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz