Czasy się
zmieniają. Również w pracy, na kierowniczych stanowiskach.
Pamiętam, że w dzieciństwie szef kojarzył mi się ze starszym,
poważnym panem w garniturze, który z surową miną wydaje polecenia
i spogląda na wszystkich z góry. Dziś ten obrazek odchodzi do
lamusa. Wolny rynek kształtuje nie tylko ceny dóbr i usług, ale
także stosowane przez firmy metody zarządzania zespołem. Im
skuteczniejsze, tym bardziej przekładają się na rozwój
przedsiębiorstwa.
Nasza kultura jest
zdominowana przez demokratyczne procedury. Chodzimy na wybory,
toczymy zaciekłe debaty i staramy się wysłuchać każdej opinii.
Czy taka sytuacja może mieć miejsce w codziennej pracy? Wyobraźcie
sobie Waszego przełożonego, który zaprasza Was do swojego
gabinetu, by wspólnie podyskutować o przyszłych planach firmy.
Macie prawo podzielić się swoimi spostrzeżeniami na forum firmy, a
nawet opowiedzieć o swoich pomysłach. Branża sprzedaży
bezpośredniej jest bardzo dobrym przykładem na skuteczność tego
typu technik. Jeżeli pracujecie w kreatywnym zespole, nie może Was
spotkać nic gorszego niż żelazna dyscyplina. Nie chodzi przecież
o to, żeby realizować jedyną słuszną wizję wodza, ale o to,
żeby dawać z siebie jak najwięcej i wnosić pozytywne cechy do
grupy. Podejście szefa ma olbrzymi wpływ na efektywność pracy
jego grupy. Ludzie z kulturą osobistą i wyczuciem marketingowym
potrafią odpowiednio zmotywować swoich podwładnych do pracy. Na
pierwszy rzut oka takie rozwiązanie wydaje się korzystne dla obu
stron. Posiadamy pełną swobodę działania, a nasze wynagrodzenie
nie jest uzależnione od liczby przepracowanych godzin, lecz od
osiągnięć. Nie odczuwamy presji, a kuszeni innymi ofertami pracy
zapewne dwa razy dobrze się zastanowimy, czy aby na pewno warto
opuszczać naszego dotychczasowego pracodawcę. W końcu wszędzie
słyszymy, że bez dobrej atmosfery zespół nie istnieje i doskonale
zdajemy sobie z tego sprawę. Jeżeli doceniamy daną nam swobodę,
najczęściej wszystko układa się po myśli zarówno naszej jak i
szefa. Weźmy jednak pod uwagę nieco inne tło...
Przełożony
pozwala nam na wszystko, a my zaczynamy wykorzystywać naszą
niezależność. Nadal jest dla nas szefem i w pewnym sensie
odczuwamy przed nim respekt, ale z racji braku konsekwencji pozwalamy
sobie na coraz więcej potknięć. Pół biedy, jeśli nasze błędy
skutkują spadkiem efektywności. Sytuacja zaczyna się jednak
pogarszać w zatrważającym tempie, gdy dochodzi do nadużyć.
Przypuśćmy, że przedstawiciel handlowy osiąga wysokie wyniki
sprzedażowe, ale nie wywiązuje się z reszty swoich obowiązków,
np. nie aktualizuje bazy danych lub nie składa raportów. Raz czy
dwa można mu to wybaczyć, ale w przypadku notorycznego
nieprzestrzegania zasad pojawia się dylemat. Tym bardziej, jeśli od
pozostałych członków teamu oczekujemy tego w większym stopniu, a
tego jednego faworyzujemy ze względu na jego osiągnięcia. Mogą
przestać się starać i stracić całkowicie chęć do pozyskiwania
nowych klientów, a mogą zwyczajnie się rozleniwić. Niektórzy
ludzie potrzebują rządów żelaznej ręki nad sobą, kogoś, kto
będzie ich kontrolował w dążeniu do celu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz